Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeniem poszanowania prawa — oto nasz cel. Nicby mnie tak nie ucieszyło, jak to, gdyby inspektor Heat i jego koledzy zaczęli strzelać do nas na ulicy w biały dzień, z aprobatą publiczności. Wtedy nasza sprawa byłaby już przez pół wygrana i rozpocząłby się rozkład starej moralności, w samym obrębie jej świątyni. Do tego powinniście dążyć. Ale wy, rewolucyoniści, nigdy tego nie zrozumiecie. Wy układacie plany przyszłości, gubicie się w marzeniach o jakimś ekonomicznym systemie, przetworzonym z teraźniejszego, a tu potrzeba tylko zmieść wszystko i stworzyć zupełnie nowe pojęcie o życiu. Przyszłość sama się utworzy, byleby dla niej zrobić miejsce. I dlatego — gdybym miał dostateczną ilość mego materyału sypałbym z niego kopce na rogach ulic: ale że nie mam, więc staram się udoskonalić przyrząd wybuchowy, i zbudować taki, któryby rzeczywiście odpowiedział celowi.
Ossipon, oszołomiony, jakby się nużał w głębokich wodach, podchwycił ostatnie wyrazy:
— Tak! Wasz przyrząd wybuchowy. Nie zadziwiłbym się, jeżeli to jeden z waszych przyrządów zmiótł tak doszczętnie tego człowieka w parku.
Cień niezadowolenia padł na wychudzoną, nieubłaganą twarz nawprost Ossipona.
— Największa trudność polega na wykonywaniu praktycznych prób z różnego rodzaju przyrządami. A jednak wybróbować je trzeba... Zresztą...
Ossipon mu przerwał.
— Kto mógł być ten człowiek? Upewniam was, że my tu, w Londynie, nie mamy pojęcia...