Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 083.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Może moglibyście mi opisać tego, komu daliście swój materyał?
Zapytany skierował na Ossipona swe wielkie okulary.
— Opisać go? — odrzekł powoli. — Zdaje mi się, że teraz nic już nie przeszkadza. Mogę go opisać jednem słowem: Verlok.
Ossipon zerwał się z krzesła i opadł na nie, jakby ugodzony w głowę.
— Verlok!? Nie może być!
Spokojny człowieczek skinął głową.
— On sam. Nie możecie mi zarzucić, że w tym wypadku dałem materyał pierwszemu lepszemu głupcowi z ulicy. Przecież to wybitny członek partyi, o ile wiem.
— Tak! — potwierdził Ossipon. — Wybitny. A właściwie nie! On był tylko punktem środkowym dla ogólnego porozumienia i przyjmował u siebie towarzyszów na zebraniu. Raczej pożyteczny, niż wybitny. Przed laty, przemawiał zwykle na mityngach — we Francyi, o ile mi się zdaje. Ale podobno nietęgo. Posiadał zaufanie takich ludzi, jak Moser, Latorre i cała paczka tych starych. Jedyny zaś rzeczywisty talent, jaki miał, to zręczność w unikaniu uwagi policyi. Tu, naprzykład, zdaje się, że nie śledzono go zanadto. Miał ślubną żonę, jak wiecie. Przypuszczam, że za jej pieniądze założył sklep...
Ossipon umilkł, zamyślił się i szepnął do siebie.
— Ciekawym, co ta kobieta teraz zrobi?
I zamyślił się głęboko. Towarzysz jego zachował niezachwianą obojętność. Znano go ogólnie