Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 113.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zieniu postradał zdolność do ręcznej pracy... Sam mi to opowiedział z najgłębszą słodyczą: ale za to — jak mówił — miał w więzieniu czas do rozmyślania... Ładna nagroda! Jeżeli z takiego materyału są i inni rewolucyoniści, to wielu z nas powinnoby padać przed nimi na kolana — dodała z odcieniem szyderstwa, a na twarzach, zwróconych ku niej z uszanowaniem, zastygły uśmiechy. — Ten biedaczysko nie jest już w stanie sam sobie radzić. Ktoś musi zaopiekować się nim — dodała stanowczo.
Liczne głosy odezwały się, wyrażając przelotne współczucie. Dyrektor nie powiedział nie, ani wtedy, ani później, bo jego stanowisko nie pozwalało mu na wyrażanie osobistego zdania o więźniu uwolnionym warunkowo. Ale wgłębi duszy podzielał przekonanie pani domu, że Michelis jest humanitarnym sentymentalistą — trochę szalonym, ale niezdolnym zabić nawet muchy. Więc kiedy to nazwisko padło znienacka, zamieszane w nieprzyjemną awanturę z bombą, odrazu zrozumiał jakie niebezpieczeństwo grozi uwolnionemu warunkowo apostołowi, a myśl jego zwróciła się jednocześnie do rozmiłowanej w nim opiekunki. Nie ścierpiałaby ona zamachu na wolność Michelisa. Lubiła go szczerze i głęboko. Nietylko uważała go za nieszkodliwego, ale i mówiła to głośno, co stanowiło już pewnego rodzaju demonstracyę. Była prawie gotową podzielać jego wiarę co do przyszłości, bo jego przekonania nie raziły jej przesądów. Nie lubiła ona nowego żywiołu plutokracyi, wdzierającej się do towarzyskiego życia, jako wroga rozwoju ludzkości, wydawał się jej wstrętny, ze swym mechanicznym,