Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 120.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy sądzisz pan, że Michelis ma coś wspólnego z tą bombą?
— Niemożna tego twierdzić stanowczo. Ma on stosunki z ludźmi niebezpiecznymi. Został delegatem Czerwonego Komitetu w niespełna rok po wyjściu z więzienia. Zapewne na znak uznania...
Inspektor Heat roześmiał się trochę gniewnie, trochę wzgardliwie. Rozgłos, jaki wrażliwi dziennikarze nadali nazwisku Michelisa po jego uwolnieniu, dotąd jeszcze drażnił inspektora. Uwięzienie tego człowieka byłoby czynem zupełnie legalnym i pożytecznym. Dawniejsi dwaj dyrektorowie wydziału wydaliby odrazu polecenie aresztowania, a ten — nie mówiąc tak ani nie, siedział jakby pogrążony w marzeniu; nietylko legalnem i koniecznem było to uwięzienie, ale uwalniało inspektora od pewnej trudności. Bo jeżeli Michelis wiedział napewno cośkolwiek o zamachu, Heat pewny był, że nie wiedział zawiele. Mniej od innych, których aresztowanie wydawało się inspektorowi koniecznem, ale trudniejszem, ze względu na prawo. A prawo nie osłaniało takiego Michelisa, więźnia uwolnionego warunkowo. Byłoby niedorzecznością nie skorzystać z tych legalnych ułatwień, a dziennikarze, którzy narobili tyle hałasu po jego uwolnieniu, z równym hałasem potępią teraz uwięzionego.
Byłoby to osobistym tryumfem inspektora. Wolał to, niż mieć do czynienia z rozpaczliwym szaleństwem profesora; niechęć jego zmogła się jeszcze po przypadkowem spotkaniu w zaułku. Anarchista nie był bliźnim w oczach inspektora. Był to raczej wściekły pies, którego się omija,