Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 125.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ma zupełne zaufanie do naszej policyi, ale właśnie przyjechał z Paryża człowiek, na którego wskazówkach można polegać. Żądał, ażebym się z nim rozmówił. Wprowadził mnie do gotowalni, gdzie zastałem barczystego człowieka, w grubym paltocie, siedzącego na krześle, z laską i kapeluszem w ręku. Baron powiedział mu po francusku: „Mów, mój przyjacielu”. W pokoju było ciemno. Rozmawiałem z nim parę minut. Przywiózł ważne wiadomości. Baron wziął mnie na stronę i zaczął wychwalać go nerwowo; gdym się odwrócił człowiek ów znikł już jak widmo. Wymknął się pewnie bocznymi schodami. Nie miałem czasu iść za nim, bo miałem czuwać nad bezpieczeństwem dostojnych gości. Ale wydałem rozporządzenia, stosownie do otrzymanych ostrzeżeń. Wiadomości dokładne, czy nie — były w każdym razie ważne. Być może, że uchroniły nas od nieprzyjemnych kłopotów, podczas tych odwiedzin. W jakiś czas potem, kiedy już zostałem inspektorem, zobaczyłem tego samego człowieka, wychodzącego z pośpiechem ze sklepu jubilera na Strandzie. Szedłem w tę stronę, co on, a spotkawszy pierwszego tajnego agenta, kazałem mu śledzić tego człowieka i donieść mi kto on jest. Nazajutrz mój wysłaniec wrócił z wiadomością, że ten człowiek zaślubił córkę swej gospodyni, tego samego dnia o 11 i pół w południe i wyjechał na tydzień do Margate. Na kufrach podróżnych były kartki francuskich kolei. Zapamiętałem to wszystko i za pierwszą podróżą do Paryża w sprawach służbowych, zapytałem znajomego mego, który służy w paryskiej policyi, kto jest ten człowiek. Przyjaciel