Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 126.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mój odrzekł: „Sądząc z tego, co mówisz, musi to być znany pasorzyt, emisaryusz Czerwonego Komitetu rewolucyonistów. Podobno Anglik z rodu. Posądzamy go, że od pewnego czasu jest szpiegiem na usługach którejś ambasady w Londynie“. Jego słowa dopomogły mej pamięci. To był ten sam człowiek, który znikł z łazienki barona Stott-Wartenheima! Powiedziałem memu przyjacielowi, że jego podejrzenie jest słuszne. A następnie, mój przyjaciel kazał dla mnie wytropić całą działalność tego człowieka. Uważałem, że trzeba wiedzieć wszystko... Ale nie wiem, czy pan życzy sobie wysłuchać teraz jego historyi?
Dyrektor skinął głową.
— Historya pańskich stosunków z tym pożytecznym człowiekiem jest dla nas w tej chwili najważniejszą — odrzekł, przymykając zwolna zmęczone, głęboko osadzone oczy i otwierając je nagle, wypoczęte.
— Stosunki moje z nim nie są urzędowe — odrzekł inspektor z goryczą. — Poszedłem do jego sklepu pewnego wieczoru, powiedziałem kto jestem i przypomniałem nasze pierwsze spotkanie. Ani nawet mrugnął na to. Powiedział mi, że się ożenił, że założył sklep i tego tylko pragnie, by mu nie przeszkadzać w handlu. Obiecałem mu, że dopóki nie dopuści się nic rażącego, policya pozostawi go w spokoju. Miało to dla niego pewną wagę, bo jedno słówko z naszej strony wystarczyłoby, żeby te przesyłki z Paryża i Brukselli poddano w Duwrze rewizyi i konfiskacie, z czego mógłby wyniknąć nawet proces karny.