Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tajnego agenta, zaufanego szpiega na żołdzie nieboszczyka barona Stott-Wartenheima...
Dyrektor zamilkł, a po chwili dodał:
— Ci ludzie, to prawdziwa plaga...
Chcąc podnieść opadające powieki i spojrzeć na twarz mówiącego, wielki mąż dźwigał coraz wyżej głowę, co mu dawało pozór niewymownej wyniosłości.
— Czemu nie pozostawić tej roboty dla Heata?
— Bo to stary policyant. A oni mają odrębne pojęcie moralności. Mój sposób postępowania wydałby mu się strasznem wykroczeniem przeciw obowiązkom. Uważa on, że jego obowiązkiem jest związać tę zbrodnię z jaknajwiększą liczbą wybitnych anarchistów, na podstawie drobnych wskazówek, jakie zebrał na miejscu. Ja zaś — według jego zdania — dążę do wykazania ich niewinności.
— Doprawdy? Takie jest jego zdanie? — mruknęła dumna głowa, podniesiona wysoko.
— Tego się obawiam, Heat jest doskonałym urzędnikiem. Nietrzeba zawiele od niego wymagać. Prócz tego... potrzebuje mieć wolne pole do działania, więcej wolności, niż możnaby bezpiecznie udzielić inspektorowi. Nie mam bynajmniej zamiaru oszczędzać tego człowieka, tego Verloka. Tak prędkie wykazanie jego związku z tą sprawą wstrząśnie go do głębi. Nietrudno będzie nastraszyć go. Ale nasz właściwy cel leży dalej, po za nim. I dlatego potrzebuję pańskiego upoważnienia, żeby mu dać takie rękojmie osobistego bezpieczeństwa, jakie uznam za potrzebne.