Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.2 012.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

garstką starych mebli może mieć ważne i groźne następstwa. Teraz matka potrzebowała dla siebie paru sztuk, bo instytucya, która ją miała przytulić do swego miłosiernego łona, nie dawała swym pupilom nic, oprócz gołych desek i ścian, wyklejonych taniem obiciem. Delikatność matki, która wybrała najmniej warte i najbardziej zniszczone meble, nie zrobiła wrażenia, bo Winnie, ze zwykłą swą filozofią, nie zgłębiającą rzeczy do dna, uważała, że matka bierze to, co dla niej jest najdogodniejsze. A rozmyślania, w jakich tonął pan Verlok, oddzielały go nakształt chińskiego muru, od świata daremnych wysiłków i łudzących pozorów.
Po wybraniu części, pozostawała jeszcze reszta mebli na Brett-street. Ale oprócz Winifredy był przecież Stevie. Wprawdzie biedak ten był trochę... dziwny, ale miał prawo do połowy matczynej chudoby. Tylko, że obdarowanie go tą własnością, mogłoby wpłynąć na rozluźnienie węzłów, których matka nie chciała osłabić. Pan Verlok może będzie względniejszy dla szwagra, używając jego mebli. A gdyby też przyszło panu Verlokowi do głowy, żeby ten szwagier wyniósł się z jego domu, razem ze swoimi gratami? Nie! Stevie musi pozostać wydziedziczonym i zależnym... Więc w chwili, gdy miała już opuścić dom na Brett-street, powiedziała do córki:
— Nie potrzeba czekać na moją śmierć, nieprawdaż? Wszystko, co tu pozostawiam, należy do ciebie, moja droga...
Winnie już w kapeluszu, stojąc za plecami matki, poprawiała kołnierz od jej płaszcza. Wzięła jej