Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.2 042.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

oczu, gdy wszedł pan Verlok, przy akompaniamencie gwałtownego dzwonienia. Poznała jego chód zdaleka.
Nie podniosła oczu — lecz gdy pan Verlok milczący, w kapeluszu nasuniętym na oczy, skierował się prosto do pokoju za sklepem, zagadnęła go pogodnie:
— Szkaradny czas. Może jeździłeś w odwiedziny do Steviego?
— Nie! — odrzekł łagodnie pan Verlok, i zatrzasnął za sobą oszklone drzwi do pokoju z niezwykłą gwałtownością.
Pani Verlokowa siedziała chwilę z robotą, opuszczoną na kolana, a potem złożyła ją pod kontuarem i zapaliła gaz. Następnie poszła do pokoju, po drodze do kuchni. Pan Verlok będzie żądał herbaty. Winnie nie wymagała od męża w codziennem życiu zachowywania form grzeczności. Uznawała, że jest on dobrym mężem i szanowała jego prawa.
Byłaby z zupełnym spokojem przeszła do kuchni, ale lekki, bardzo lekki odgłos uderzył jej słuch. Dziwny i niezrozumiały zwrócił jej uwagę. Przystanęła, zadziwiona i zaniepokojona. Zapaliwszy zapałkę odwróciła się i zapaliła jeden z płomieni gazowych nad stołem.
Pan Verlok, wbrew zwyczajowi, zrzucił paltot na sofę. Kapelusz leżał odwrócony dnem do góry także na krawędzi sofy. Na krześle, przysuniętym do kominka, siedział pan Verlok z nogami opartemi o palenisko i trzymał się za głowę obu rękoma, pochylony nisko nad żarzącymi węglami. Zęby mu szczękały gwałtownie, a potężnym grzbietem wstrzą-