Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.2 054.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Verlokowa potrząsnęła głową.
— Nie wiem.
Odwróciła się i zaczęła porządkować pudełka na półkach za kontuarem. Inspektor przyglądał się jej, zamyślony.
— Przypuszczam, że pani wie, kto ja jestem? — zagadnął.
Pani Verlokowa spojrzała na niego przez ramię. Inspektora zdumiał jej spokój.
— Nie zastanawiałam się nad tem — odrzekła, zabierając się napowrót do porządkowania półek.
— Jestem Heat. Naczelny inspektor w wydziale najważniejszych przestępstw.
Winnie ustawiła starannie tekturowe pudełko i, odwróciwszy się, spojrzała na niego ociężałym wzrokiem. Przez chwilę milczeli oboje.
— Więc mąż wyszedł przed kwandransem zaledwie? I nie powiedział kiedy wróci?
— Wyszedł nie sam — odparła obojętnie.
— Ze znajomym?
Pani dotknęła zlekka dłonią włosów z tyłu. Wszystko było w porządku.
— Z jakimś obcym.
— Domyślam się. A jak wyglądał ten obcy? Mogłaby mi pani powiedzieć?
Mogła powiedzieć. A kiedy inspektor usłyszał, że ten obcy był wysoki, śniady, smukły, ze ściągłą twarzą i podkręconymi w górę wąsami, zaniepokoił się i zawołał:
— Niech mnie dyabli porwą, jeżeli się nie domyślałem! Nie tracił czasu!
Był mocno rozgniewany w głębi duszy na to