Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.2 152.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

który pcha do morderstwa; i strach ślepy — szalony strach na myśl o szubienicy. On o tem wiedział. Służąca i gospodarz statku nie wiedzieli nic, oprócz tego, że kiedy wrócili po pięciu minutach, czarno ubranej damy nie było już w budce na pokładzie. Nie było jej nigdzie. Zniknęła. Była piąta rano i nie zdarzył się żaden wypadek. A w godzinę później, jeden z majtków, znalazł ślubną obrączkę leżącą koło krzesła. Obrączka uwięzła w szparze a jej połysk zwrócił uwagę majtka. Na obrączce data: 24 czerwca 18 ** r. wyryta wewnątrz.
Nieprzenikniona tajemnica pokryła na zawsze“...
Towarzysz Ossipon podniósł schyloną głowę, tę głowę kochaną przez tyle kobiet na tej wyspie — głowę Apolla, osłonecznioną blaskiem złotych włosów czupryny...
Profesor zaczął się kręcić. Wstał także...
— Zostańcie! — zawołał żywo Ossipon. — Co wy wiecie o szaleństwie i rozpaczy?
Profesor przesunął koniec języka po suchych, cienkich wargach i wygłosił z powagą:
— To są rzeczy, które nie istnieją. Niema teraz żadnych namiętności. Świat jest marny, miękki, bez żadnej siły. A siła jest zbrodnią w oczach głupców, tych słabych i ograniczonych, którzy rządzą w tym kurniku. Wy sami jesteście marni. Verlok — którego sprawę policya tak gładko zamazała — był także marny. Policya go zamordowała. Był marny. Wszyscy są marni. Szaleństwo i rozpacz! Dajcie mi je za dźwignię, a cały świat po-