Mówiono że ów poszczególny komendant portu uważał swoją władzę za bardzo niedostateczną, ponieważ nie obejmowała prawa życia i śmierci. Była to jednak żartobliwa przesada. Kapitan Eliott czuł się ze swego stanowiska zadowolony i nie miał nadmiernego wyobrażenia o przysługującej mu władzy. Ale jego zarozumiałość i skłonność do tyranii nie pozwalały aby ta władza marniała mu w rękach bezużytecznie. W gruncie rzeczy lękano się go wskutek hałaśliwej, wybuchowej szczerości jego komentarzy o charakterze i zachowaniu ludzi. W rozmowach niektórzy udawali że nic przeciw niemu nie mają, inni uśmiechali się kwaśno, gdy wymieniano jego nazwisko, a byli nawet tacy, którzy śmieli go nazywać „starym wścibskim brutalem“. Lecz prawie dla wszystkich wybuchy złości kapitana Eliotta były niemal równie przykre do zniesienia jak groźne niebezpieczeństwo.
Strona:PL Joseph Conrad-U kresu sił.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.