Strona:PL Joseph Conrad-U kresu sił.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.
VII

Sterne zszedł na pokład, butny i widać wcale nie zbity z tropu, ale mechanik Massy został i krążył po mostku, pewny siebie choć niespokojny. Wszyscy na statku byli jego podwładnymi — wszyscy bez wyjątku. Płacił im pensje i żywił ich. Jedli więcej jego chleba i brali od niego więcej pieniędzy niż byli warci; przy tym nie mieli żadnych kłopotów, podczas gdy on, Massy, musiał się porać ze wszystkimi trudnościami wynikającymi z posiadania statku. Gdy rozpatrywał położenie w całej jego grozie, wydawało mu się że już od lat jest pastwą bandy pasożytów: toteż już od lat patrzył krzywo na wszystkich co mieli jakiś związek z Sofalą — wyjąwszy może chińskich palaczy, za których sprawą statek posuwał się naprzód. Pożytek z nich był oczywisty; stanowili niezbędną część mechanizmu, którego Massy był władcą.
Chodząc po pokładzie, potrącał brutalnie tych których mijał, ale Malaje umieli już usuwać mu się z drogi. Był zmuszony ich tolerować z powodu nieuniknionej pracy fizycznej