Strona:PL Joseph Conrad-U kresu sił.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.
XI

Sterne poszedł w ślad za Massym na przeciwległą stronę pokładu. Jack, drugi mechanik, schodząc tyłem po drabinie do maszynowni i wciąż wycierając ręce, uśmiechnął się krzywo do Sterne’a z niezrozumiałego powodu, błysnąwszy białymi zębami w brudnej, zaciętej twarzy. Massyego nigdzie nie było widać. Sterne zastukał leciutko w drzwi i rzekł, przykładając usta do rozety wentylatora:
— Muszę z panem pomówić. Niech pan poświęci mi parę minut.
— Jestem zajęty. Proszę odejść od moich drzwi.
— Ja bardzo pana proszę, ja...
— Proszę odejść! Słyszy pan? Proszę się wynieść na drugi koniec statku, byle dalej — głos wewnątrz kajuty przycichł — do diabła.
Sterne milczał przez chwilę i rzekł bardzo spokojnie:
— Tu chodzi o coś pilnego. Jak pan myśli, kiedy będzie pan miał trochę czasu?