Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 018.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tyzmu, ścigał i tępił wszystko, co mogło mieć jakiś pozór wolności w urządzeniach państwowych, a bezlitosne prześladowanie podrastającego pokolenia zdawało się świadczyć, że dążeniem jego jest unicestwienie samej nawet nadziei wolności.
Mówią, że ten gnębiciel i kat w swej fanatycznej ciasnocie wyobraźni nie zdawał sobie sprawy z nienawiści, jaką wzbudzał. Trudno w to uwierzyć, faktem jest wszelako, że nie przedsiębrał żadnych prawie środków ostrożności, tyczących się jego własnego bezpieczeństwa. W przedmowie do jakiegoś słynnego „ukazu“ oświadczył kiedyś, że „myśl o wolności nie istniała nigdy w zamiarach Stwórcy. Ze zbiorowiska ludzkich narad może się zrodzić jedynie bunt i nieład; a bunt i nieład w świecie, stworzonym do posłuszeństwa i porządku, są grzechem. Nie Rozum lecz Władza jest wyrazem Boskich Zamiarów. Bóg jest Autokratą Wszechświata...“ Być może więc, że człowiek, który wygłaszał podobne przekonania, wierzył święcie, że niebo obowiązane było opiekować się nim w jego bezlitosnej obronie autokracji na ziemi.
Niewątpliwie, czujność policji ocaliła go po wielokroć, ale gdy nadeszła jego godzina, odnośne władze nie mogły go ustrzec. Nie wiedziały bowiem o zamachu, knutym na życie prezesa ministrów; nie doszła do nich najlżejsza wskazówka o spisku ze zwykłych źródeł informacyj, nie dostrzegli żadnych oznak, ani podejrzanego ruchu wśród niebezpiecznych osób.
Pan de P — jechał na stację kolei żelaznej w dwukonnych, odkrytych sankach, z lokajem i stangretem na koźle. Śnieg padał przez całą noc, a że miało to miejsce wczesnym rankiem, więc nieumieciona jeszcze droga była bardzo ciężka dla koni i sanie posuwały się zwolna wskroś