Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 022.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

światowiec i ulubieniec salonów, a teraz, gdy dni jego świetności minęły, senator i schorowany podagryk, żyjący zawsze jeszcze wspaniale, ale już w zaciszu domowem. Miał kilkoro dzieci i żonę, równie dumną, jak on sam, arystokratkę.
Przez całe swoje życie raz tylko Razumow zetknął się z Księciem osobiście.
Miało to pozór przypadkowego spotkania w gabinecie adwokata. Przyszedłszy o umówionej godzinie, zastał tam wysokiego, o arystokratycznym wyglądzie pana, z jedwabistemi, siwemi faworytami. Łysy, z chytrą twarzą prawnik zawołał: „Wejdź pan, wejdź, panie Razumow“ z pewną ironiczną serdecznością. Poczem, zwracając się uniżenie do wysokiego pana, rzekł: „Oto mój pupil, Ekscelencjo. Jeden z najbardziej obiecujących studentów na jego wydziale w uniwersytecie Petersburskim“. Ku swemu najwyższemu zdziwieniu Razumow ujrzał białą, kształtną rękę, wyciągającą się ku niemu. Zmieszany, ujął ją zlekka (była miękka i bierna) i jednocześnie usłyszał półłaskawy szept, w którym rozróżnił tylko słowa: „Zadowolony“, „Trwaj“. Ale najbardziej zdumiewającą rzeczą było, że młodzieniec uczuł nagle wyraźny uścisk białej, kształtnej ręki, niby jakiś znak tajemniczy. Doznał tak szczególnego wstrząśnienia, że serce zamarło mu w piersiach. Gdy podniósł oczy, arystokratyczny nieznajomy, odsunąwszy nabok adwokata, skierował siz ku drzwiom i wyszedł.
Adwokat czas jakiś porządkował papiery na biurku.
— Wiesz, młodzieńcze, kto to był? — zapytał nagle.
Razumow, który jeszcze nie mógł złapać oddechu, wstrząsnął głową w milczeniu.
— To był Książę K —. Dziwisz się, co on mógł robić