Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 025.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dach prawie go nie widywano i u władz miał złą opinję, jako „duch niespokojny“. Cieszył się jednak ogromnem uznaniem kolegów. Razumow nie żył z nim nigdy blisko. Spotykali się czasem na zebraniach koleżeńskich w mieszkaniach innych studentów. Raz nawet posprzeczali się ze sobą na punkcie zasad podstawowych, tak drogich krewkim umysłom młodości.
Razumow byłby wolał, żeby Haldin wybrał inną porę do przyjścia na pogawędkę. Czuł się w tak dobrem usposobieniu do konkursowej pracy! Ale ponieważ Haldina nie można się było pozbyć tak łatwo jak pierwszego lepszego, Razumow, siląc się na gościnność, poprosił go, by usiadł, i poczęstował papierosem.
— Cyrylu Sidorowiczu — rzekł tamten, zrzucając czapkę karakułową, — nie jesteśmy może z jednego obozu. Twoje pojęcia są bardziej filozoficzne. Jesteś małomówny, ale nie spotkałem takiego, co śmiałby wątpić w szlachetność twoich uczuć. Masz charakter stały, a takie charaktery nie mogą istnieć bez odwagi.
Słowa pochlebiły Razumowowi i zaczął szeptać z zawstydzeniem, że bardzo go cieszy to dobre mniemanie Haldina, gdy ten podniósł rękę.
— Mówiłem to sobie — ciągnął dalej, — gdym rozmyślał o mojem położeniu, ukryty w składzie drzewa nad rzeką. „To silny charakter ten młodzieniec“, powiedziałem sobie, „on duszy na wiatr nie rzuca“. Twoja wstrzemięźliwość zachwycała mnie zawsze, Cyrylu Sidorowiczu. Więc usiłowałem przypomnieć sobie twój adres. I patrz — co za szczęśliwy zbieg okoliczności! Stróż tego domu rozmawiał właśnie z jakimś sankarzem po drugiej stronie ulicy, gdym wchodził. Nie spotkałem na schodach żywej duszy. A gdym już znalazł się na czwartem piętrze, zoba-