Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, ludzie tacy jak ja potomków nie zostawiają — powtórzył zcicha. — Ale ja mam siostrę. Mieszka z moją starą matką. Namówiłem je w tym roku, żeby wyjechały zagranicę — dzięki Bogu. Niezłe dziewczę ta moja siostrzyczka. Ma takie ufne oczy, jak chyba żadna istota ludzka, chodząca po tej ziemi. Mam nadzieję, że pójdzie dobrze zamąż. Będzie miała dzieci — synów może. Spójrz na mnie. Mój ojciec był urzędnikiem państwowym na prowincji. Miał także wioskę. Prosty sługa Boży... prawdziwy Rosjanin na swój sposób. Wcielenie posłuszeństwa. Ale jam się w niego nie wdał. Mówią, że jestem podobny do najstarszego brata mojej matki, oficera. Rozstrzelali go w 28 roku. Za Mikołaja, wiesz... Przecież ci powiedziałem, że to jest wojna, wojna. Ale, o Boże sprawiedliwości! Jakaż to ciężka praca!
Razumow, siedząc na krześle, z głową opartą na ręku, przemówił, jak gdyby z dna otchłani:
— Wierzysz w Boga, Haldinie?
— Czepiasz się słów, wydartych komuś z duszy. Co cię to obchodzi? Jaki to Anglik powiedział: „Jest Boska dusza w rzeczach“. Niech to djabli porwą! Nie mogę sobie przypomnieć. Ale powiedział prawdę. Gdy przyjdzie wasz dzień, myśliciele, nie zapominajcie o tem co jest boskiego w duszy Rosjanina. Tem czemś jest rezygnacja. Szanujcie to w waszym intelektualnym rozpędzie, nie psujcie waszą pyszną mądrością tego, co ta dusza ma do powiedzenia światu. Mówię do ciebie jak człowiek, mający powróz na szyi. Kim — myślisz — jestem? Istotą zbuntowaną? Nie. To wy, myśliciele, żyjecie w ciągłym buncie. Ja jestem jednym ze zrezygnowanych. Gdy konieczność tej ciężkiej roboty przyszła na mnie i gdy zrozumiałem, że to musi być zrobione, cóż uczyniłem? Czym się pysznił moim za-