Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 034.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

miarem? Czym się nim rozkoszował? Czym próbował ważyć jego wartość i skutki? Nie. Byłem zrezygnowany. Powiedziałem sobie: „Dziej się wola Boża“.
Rzucił się na łóżko Razumowa w całej swej długości i, zasłoniwszy oczy odwróconemi nazewnątrz dłońmi, pozostał tak doskonale nieruchomy i milczący. Nawet nie można było dosłyszeć, że oddycha. Grobowa cisza panowała w pokoju nieprzerwanie, aż w pomroce Razumow rzekł ponuro:
— Haldinie!
— Co? — odpowiedział tamten natychmiast, zgoła już niewidzialny na łóżku, gdzie leżał bez najmniejszego poruszenia.
— Czy nie czas na mnie?
— Tak, bracie — dał się słyszeć, leżąc wciąż na łóżku w ciemności; jak gdyby mówił przez sen. — Przyszedł czas wystawienia losu na próbę.
Umilkł, poczem dał kilka zwięzłych, jasnych wskazówek wciąż tym samym, bezbarwnym głosem człowieka uśpionego. Razumow gotował się do wyjścia bez słowa odpowiedzi. Gdy opuszczał pokój, głos z łóżka rzekł za nim:
— Idź z Bogiem, ty milcząca duszo.
W sieni Razumow, idąc po cichu, zamknął drzwi i włożył klucz do kieszeni.

II

Słowa i wypadki tego wieczora musiały wyżłobić się stalowym rylcem w mózgu Razumowa, skoro mógł je spisać z taką dokładnością w wiele miesięcy potem.
Opis myśli, jakie opadły go na ulicy, jest nawet bardziej drobiazgowy i obfity. Rzec można, że nawał myśli rzucił się na niego z większą siłą, ponieważ umysłowe jego