Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 054.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mow nigdy dotąd nie widział podobnego ognia. Milczenie w pokoju było jak milczenie grobu; doskonałe, niezmierzone, bo nawet zegar na gzymsie kominka nie cykał. W jednym kącie, na czarnym postumencie, stała w jednej czwartej naturalnej wielkości bronzowa postać biegnącego młodzieniaszka o smukłych kształtach. Książę zauważył stłumionym głosem:
— Spontiniego „Młodość uciekająca“. Zachwycająca!
— Prześliczna! — potwierdził słabo Razumow.
Nic więcej nie rzekli. Książę milczał ze swą pańską miną. Razumow wpatrywał się w bronzowy posążek. Coś go ssało pod piersiami, jak gdyby kąsanie głodu.
Nie odwrócił się, gdy usłyszał jakieś wewnętrzne drzwi, otwierające się w głębi, i szybkie kroki, stłumione na dywanie.
Głos Księcia rozległ się wnet, nabrzmiały podnieceniem:
— Mamy go — ce misérable! Pewien zacny młodzieniec przyszedł do mnie. — Nie! to nie do wiary...
Razumow wstrzymał oddech w piersiach, stojąc przed posążkiem, jakby w oczekiwaniu jakiegoś wybuchu. Za jego plecami głos obcy mu zupełnie wymówił z uprzejmem naleganiem:
Asseyez - vous donc!
Książę niemal wrzasnął:
Mais comprenez-vous, mon cher! L’assassin! Morderca! Mamy go!
Razumow odwrócił się. Gładkie, tłuste policzki Generała opierały się o sztywny kołnierz jego munduru. Musiał już przedtem patrzeć na Razumowa, bo ten ostatni ujrzał blado-niebieskie oczy, utkwione w nim chłodno.
Książę wymownie skinął ręką z fotela: