Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 061.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ah! voilà — rzekł Generał, zwracając się z zadowoleniem do Księcia K—. — Oto sposób, w jaki twój protegowany, pan Razumow, może znaleźć się zupełnie poza przypuszczeniem o współudział w tem aresztowaniu. Będziemy czekali na tego pana na Karabelnej.
Książę wyraził wdzięczność. W głosie jego drżało szczere wzruszenie. Razumow, nieruchomy, milczący, siedział, wpatrując się w dywan. Generał zwrócił się do niego.
— O wpół do pierwszej zatem. Do tego czasu polegamy na panu, panie Razumow. Jak pan sądzisz, czy on może zmienić zamiar?
— Skąd ja to mogę wiedzieć? — rzekł Razumow. — Tacy ludzie nie są z tych, którzy zmieniają zamiary.
— Jacy ludzie?
— Fanatyczni miłośnicy wolności. Wolności przez duże W, Ekscelencjo. Wolności, która nic określonego nie oznacza. Wolności, w której imię popełniają zbrodnie.
Generał szepnął:
— Nienawidzę buntowników wszelkiego rodzaju. Nie mogę na to poradzić. To leży w mojej naturze.
Potrząsnął zaciśniętą pięścią.
— Trzeba ich tępić, unicestwiać.
— Oni już naprzód poświęcają swoje życie — rzekł Razumow z jakiemś złośliwem zadowoleniem, patrząc prosto w twarz Generałowi. — Jeżeli Haldin zmieni dziś zamiar, Wasza Ekscelencja może być pewnym, że to nie dla ocalenia się ucieczką w jakim innym kierunku. Dowodziłoby to, że zamierza dokonać czegoś innego. Ale to nie jest prawdopodobnem.
Generał powtórzył, jakby sam do siebie:
— Trzeba ich tępić.