Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 070.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Razumow przystanął, napozór aby słuchać, ale jednocześnie obserwował własne wrażenia. I zły był na siebie, że przywiązuje tyle wagi do tego, co Haldin mówi.
„To warjat“ pomyślał stanowczo, ale ta opinja nie ułagodziła go względem Haldina. Było to warjactwo szczególnie zuchwałe; a gdy zaczynało wsiąkać w publiczne życie narodu, to, oczywiście, obowiązkiem każdego dobrego obywatela było...
Tu urwał mu się bieg myśli i ogarnęła go taka milcząca wściekłość i taka nienawiść względem Haldina, że zaczął mówić bez związku:
— Tak, Wieczność, naturalnie. Ja również nie mogę jej sobie dobrze przedstawić. Wyobrażam ją sobie, jak coś spokojnego i... nudnego. Nie będzie tam żadnych niespodzianek... uważasz... Brak będzie również pierwiastku czasu — — —
Wyjął zegarek i spojrzał. Haldin odwrócił się na bok i patrzył z natężeniem.
Razumowa przestraszyło to poruszenie. Niepewny gość z tym swoim sobowtórem. Północ nie nadeszła jeszcze. Podjął więc spiesznie:
— I niepojętych tajemnic. Czy możesz wyobrazić sobie tajemne rzeczy w wieczności? Podczas gdy życie jest ich pełne. Są, naprzykład, tajemnice urodzenia. Człowiek nosi je w sobie do grobu. Jest czasem coś komicznego... ale mniejsza. Zdarzają się również tajemnicze pobudki postępowania. Najjawniejsze czyny człowieka mają swoją tajemną stronę, to bardzo ciekawe i takie niezgłębione. Ktoś, naprzykład, wychodzi z pokoju na spacer. Pozornie nic pospolitszego. A jednak to może być ważne. Wraca — spotkał może jakiegoś pijaka, zauważył coś szczególnego na śniegu i, oto — już nie ten sam człowiek. Najniepraw-