Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z trudem do stołu i opadł na krzesło. Odrzucił książkę i wziął kwadratową ćwiartkę papieru, taką samą, jakich już stos, zapełnionych jego drobnem, wyraźnem pismem, leżał na stole, tylko pustą. Umaczał raptownie pióro w kałamarzu z jakiemś mętnem przeświadczeniem, że będzie dalej pisać swoją rozprawę, ale pióro pozostało długo zawieszone nad papierem, wreszcie opuściło się i zaczęło kreślić długie niezgrabne litery. Ze skupioną twarzą i zaciśniętemi wargami Razumow zaczął pisać. A gdy pisał, jego drobne, wyraźne pismo straciło całkowicie swój charakter; stało się niepewne, prawie dziecinne. Dużemi literami napisał pięć wierszy jeden pod drugim:
Historja a nie Teorja.
Patrjotyzm a nie Internacjonalizm.
Ewolucja a nie Rewolucja.
Rząd a nie Anarchja.
Ustrój a nie Rozstrój.
Popatrzył na nie tępo. Poczem wzrok jego zwrócił się ku łóżku i zatrzymał się dobrych kilka minut, podczas gdy prawa ręka szukała omackiem po stole scyzoryka.
Wstał wreszcie, nierównym krokiem podszedł do łóżka i scyzorykiem wbił papier w otynkowaną, drewnianą okładnię ściany w głowach łóżka. To uczyniwszy, odstąpił krok i machnął ręką, rozglądając się dokoła.
Potem nie spojrzał już ani razu na łóżko. Zdjął swój obszerny płaszcz z kołka, otulił się nim szczelnie i poszedł położyć się na twardej, włosianej sofie po drugiej stronie pokoju. Ołowiany sen skleił mu natychmiast powieki. Kilkakrotnie budził się cały drżący, śniło mu się bowiem, że idzie wskroś śnieżnej zamieci po Rosji, zupełnie samotny, jak tylko może nim być zdradzony autokrata, po olbrzymiej, zimowej Rosji, którą jakimś sposobem wzrok jego