Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 087.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Taki rozsądny młodzieniec! Dość na was spojrzeć, aby się o tem przekonać. A teraz... raptem... coś podobnego!... Potrzeba wam było zadawać się z tymi nihilistami. Rzućcie to, batiuszka! To są ludzie, którzy przynoszą nieszczęście.
Razumow zlekka wzruszył ramionami.
— Albo może jaki tajemny wróg oczernił was, Cyrylu Sidorowiczu? Dużo jest czarnych serc i fałszywych denuncjacyj w dzisiejszych czasach. Wszyscy żyją w trwodze.
— Czyście słyszeli, że mnie ktoś zadenuncjował? — spytał Razumow, nie spuszczając oczu z jej drgającej twarzy.
Ale ona nic nie słyszała. Próbowała wybadać rewirowego, podczas gdy jego ludzie przetrząsali pokój. To ludzki człowiek i zna ją przeszło od jedenastu lat. Ale tylko tyle jej powiedział w sieni z bardzo poważną miną:
— Nie pytajcie mnie o nic, dobra kobieto. Ja sam nic nie wiem. Rozkaz pochodzi od wyższej władzy.
I rzeczywiście, wkrótce po wyjściu policjantów zjawił się jakiś wspaniały pan w futrze i błyszczącym kapeluszu, usiadł przy stole i przeglądał wszystkie papiery. Przyszedł sam i odszedł sam, nic ze sobą nie wziąwszy.
A ona — ot, teraz — porządkuje trochę.
Razumow odwrócił się raptem i wszedł do mieszkania.
Wszystkie książki były przetrząśnięte i leżały porozrzucane na podłodze. Gospodyni poszła za nim i, schyliwszy się z trudem, zaczęła zbierać je w fartuch. Papiery jego i notatki, zawsze tak starannie poukładane (wszystkie odnosiły się do jego studjów), tworzyły bezładny stos pośrodku stołu.
Nieporządek ten wstrząsnął Razumowem głęboko i nieracjonalnie. Usiadł i patrzył. Doznawał wyraźnego uczu-