Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 096.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ju pogrzebanego w śniegu, Razumow ujrzał wyraźnie wąski, skórzany pasek na czerkieskiej czamarze. Złudzenie tej nienawistnej obecności było tak zupełne, że czekał tylko, by usłyszeć pytanie: „Czy drzwi wejściowe zamknięte?“ Popatrzył na zjawę z nienawiścią i pogardą. Duchy nie ukazują się w ubraniu. A co więcej, Haldin zapewne żył jeszcze. Razumow postąpił naprzód groźnie; widzenie zniknęło, a on obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju z niewysłowionem lekceważeniem.
Ale gdy zeszedł z pierwszego piętra, przyszło mu na myśl, że może władze chcą go skonfrontować z Haldinem. Ta myśl uderzyła go jak kula i byłby spadł ze schodów, gdyby się nie był oburącz uchwycił poręczy. Długą chwilę nie mógł odzyskać władzy w nogach... Ale dlaczego? Dla jakiej rozsądnej przyczyny? W jakim celu?
Nie mogło być żadnej racjonalnej odpowiedzi na te pytania; Razumow przypomniał sobie jednak obietnicę Generała, daną Księciu K—. Postępek jego miał pozostać nieznany.
Zeszedł ze schodów, a raczej spuszczał się stopień po stopniu, trzymając się mocno poręczy. W bramie odzyskał nieco pewność myśli i członków. Wyszedł na ulicę, nie chwiejąc się widocznie. Z każdą chwilą stawał się spokojniejszym. A mimo to powtarzał sobie, że Generał T— był całkowicie zdolnym zamknąć go w twierdzy na czas nieokreślony. Jego temperament odpowiadał doskonale jego bezlitosnemu zadaniu; wszechwładza zaś czyniła go nieprzystępnym dla rozsądnej argumentacji.
Przyszedłszy jednak do Sekretarjatu, Razumow przekonał się, że nie będzie miał do czynienia z Generałem T—. Widocznem jest z dziennika Razumowa, że ta straszliwa osobistość miała pozostać w cieniu.