Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 110.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie. Oczywiście, że to nic ważnego, wyjąwszy, że odnośnie do całej tej ciekawości, wywołanej bardzo prostą sprawą... Cóż tu począć? Ta ciekawość jest nie do zaspokojenia... Chcę powiedzieć, że niema nic, coby ją mogło zaspokoić. Traf zrządził, że urodziłem się Rosjaninem z patrjotycznemi instynktami — a czy one są dziedziczne czy nie, tego osądzić nie mogę.
Razumow mówił z przekonaniem i wyszukanym spokojem.
— Tak z patrjotycznemi instynktami, które rozwinęła zdolność niezależnego myślenia — oderwanego myślenia. Pod tym względem jestem swobodniejszym, niżby mnie jakakolwiek rewolucja socjalna uczynić mogła. Prawdopodobnie mój sposób myślenia różni się od pańskiego sposobu myślenia. I nie może być inaczej. Pan zapewne myśli, że ja tak pracowicie kłamię, by zatrzeć ślady mojej skruchy.
Razumow umilkł. Serce rozsadzało mu piersi. Radca Mikulin ani drgnął.
— Dlaczego? — rzekł z prostotą. — Byłem obecny przy rewizji w pańskiem mieszkaniu. Sam przejrzałem wszystkie papiery. Wielkie wrażenie wywarł na mnie pewien rodzaj politycznego wyznania wiary. Bardzo znamienny dokument. A czy mogę zapytać w jakim celu — —
— Oczywiście, aby oszukać policję — rzekł Razumow dziko. — Poco te wszystkie drwiny? Przecież pan może posłać mnie prosto z tego pokoju na Sybir. To będzie zrozumiałe. A ja mogę się poddać wszystkiemu, co jest zrozumiałe. Ale protestuję przeciwko tej komedji prześladowania. Wszystko to staje się poprostu komicznem, według mnie. Komedja omyłek, widziadeł, podejrzeń...
Radca Mikulin nadstawił bacznie ucha.
— Powiedziałeś pan: widziadeł? — zamruczał.