Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 131.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nawet wśród apostołów Chrystusa znalazł się Judasz — szepnęła bez związku, jakby do siebie, ale z widocznym zamiarem, żebym usłyszał.
Rosyjscy goście, zebrani małemi grupkami, rozmawiali szeptem pomiędzy sobą, rzucając przelotne spojrzenia w naszym kierunku. Tworzyło to wielką sprzeczność ze zwykłą donośną gwarnością tych zebrań. Panna Haldin odprowadziła mnie do przedpokoju.
— Ludzie nas odwiedzają — rzekła. — Nie możemy zamykać drzwi przed nimi.
I gdym kładł palto, zaczęła mówić o matce. Biedna pani Haldin łaknęła wiadomości. Chciała ciągle słyszeć o swoim nieszczęśliwym synu. Nie mogła zdecydować się, aby go zostawić spokojnie w pustce Niewiadomego. Śledziła go tam wciąż z uporem, przez te długie dnie nieruchomego milczenia, wpatrzona w pusty Boulevard des Philosophes. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie ratował się ucieczką, jak to się udawało tylu innym rewolucjonistom i spiskowcom w innych wypadkach podobnego rodzaju. Było to istotnie niepojętem, żeby tajne organizacje rewolucyjne okazały tyle niedołęstwa, gdy chodziło o uratowanie jej syna. Ale w rzeczywistości to niepojęte, co tak wstrząsnęło jej umysłem, nie było niczem innem, tylko okrutnem zuchwalstwem Śmierci, przesuwającej się ponad jej głową, aby uderzyć w to młode i tak ukochane serce.
Panna Haldin, zamyślona podała mi kapelusz. Wywnioskowałem z jej słów, że biedną kobietę opanowała posępna myśl, iż syn jej musiał zginąć, bo nie chciał się ratować! Nie mogło to być jednak dlatego, aby zwątpił o przyszłości swego kraju? To było niepodobieństwem. Czyżby matka i siostra tak bardzo nie umiały zjednać sobie jego zaufania i czyżby, spełniwszy to, co musiał spełnić, duch je-