Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 132.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

go uległ zwątpieniu nie do zniesienia, a umysł obłąkał się nagłą niewiarą.
Ten objaw przenikliwości wstrząsnął mną bardzo.
— Byliśmy tak zespoleni — rzekła panna Haldin, splatając palce obu rąk, poczem rozplotła je zwolna, patrząc mi w twarz prosto. — A oto, co moja biedna mama wynalazła, żeby udręczać siebie i mnie przez te długie lata, jakie leżą przed nami — dodała ta szczególna dziewczyna. W tej chwili objawił mi się jej nieokreślony urok: było to połączenie namiętności ze stoicyzmem. Wyobrażałem sobie, jakiem będzie jej życie przy boku nieruchomej pani Haldin, opanowanej tą myślą straszliwą. Ale moje współczucie musiało pozostać nieujawnione naskutek mojej zupełnej nieznajomości jej, że się tak wyrażę, sposobów odczuwania. Różnica narodowości jest straszliwą zaporą dla naszych natur Zachodnich. Panna Haldin była zapewne zbyt prostolinijną, żeby się domyślać mego zakłopotania. Nie czekała, żebym coś powiedział i, jakby czytając myśli na mej twarzy, ciągnęła dalej odważnie:
— Zpoczątku biedna mama oniemiała, jak mówią nasi wieśniacy, potem zaczęła myśleć — i będzie już tak dalej myśleć i myśleć w ten sam sposób. Pan widzi sam, jakie to okrutne.
Nie mówiłem nigdy szczerzej, jak wówczas, kiedy przytaknąłem jej, że było to opłakane w najwyższym stopniu.
— A te wszystkie dziwne szczegóły w angielskim dzienniku — wykrzyknęła nagle. — Co one znaczą? Chyba są prawdziwe? Jakże to okropna myśl, że schwytano mego biednego brata, gdy błąkał się sam po ulicach nocą, jak człowiek zrozpaczony.
Staliśmy tak blisko siebie w ciemnym przedpokoju, że