Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 148.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

umysł — ciągnęła dalej Natalja Haldin z tą swoją prostotą, która zawsze miała dla mnie coś bohaterskiego.
— Ależ niewątpliwie — bąknąłem.
— Spuściłam rolety w pokoju mamy i wyszłam tutaj. Od tak dawna pragnęłam pomyśleć spokojnie.
Umilkła, poczem, nie objawiając żadnej udręki, dodała:
— To tak trudno — i popatrzyła na mnie uporczywie, jak gdyby czekając na jakiś znak zaprzeczenia lub zdziwienia.
Nie dałem go. Natomiast, coś poprostu zmusiło mnie, aby powiedzieć:
— Obawiam się, że odwiedziny tego pana nie ułatwiły pani tego.
Panna Haldin stała przede mną ze szczególnym wyrazem w oczach.
— Nie powiem, żebym rozumiała całkowicie Piotra Iwanowicza... Trzeba mieć jakiegoś przewodnika, choćby mu się nie w zupełności powierzyło kierunek swego postępowania. Jestem niedoświadczoną dziewczyną, ale nie mam usposobienia niewolniczego. Za dużo już tego było w Rosji. Więc czemu nie miałam go słuchać? Niema nic złego w tem, żeby dać pokierować swemi myślami. Ale muszę się przyznać panu, że nie byłam zupełnie szczerą z Piotrem Iwanowiczem. Nie wiem, co mnie wstrzymało w chwili...
Odeszła nagle w głąb pokoju, ale tylko poto, by otworzyć i zamknąć szufladę biurka. Wróciła z ćwiartką papieru w ręku. Była cienka i zaczerniona drobnem pismem. Był to widocznie list.
— Chciałam przeczytać panu dosłownie. Jest to jeden z listów mego biednego brata. On nie wątpił nigdy. Bo i jakże mógł wątpić. Ich jest przecież tylko taka garstka —