Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 166.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Skąpstwo jest raczej cnotą, widzi pani — mówiła dalej, trzymając kota w objęciach. — U nas tylko skąpcy mogą zbierać pieniądze na wyższe cele — a nie tak zwane „natury szerokie“. Ale proszę, niech pani nie sądzi, że jestem sybarytką. Mój ojciec był licho płatnym urzędniczyną w Ministerjum Finansów, bez żadnego stanowiska. Może pani zgadnąć, że się u nas nie przelewało, chociaż, oczywiście, nie trzęśliśmy się z zimna. Ja, widzi pani, uciekłam od rodziców, skoro tylko zaczęłam myśleć samodzielnie. Takie myślenie nie jest rzeczą łatwą. Trzeba, żeby nam ktoś oczy otworzył na prawdę. Co do mnie, zawdzięczam moje zbawienie starej owocarce, która miała stragan w bramie domu, gdzie mieszkaliśmy. Miała poczciwą, pomarszczoną twarz i taki przyjacielski głos, jaki sobie tylko można wyobrazić. Raz zaczęłyśmy przypadkowo rozmawiać o dziewczynce w łachmanach, którą widziałyśmy zaczepiającą mężczyzn i proszącą o jałmużnę na ulicach o zmroku i tak od jednego do drugiego, oczy moje zaczęły się otwierać na wszystkie okropności, jakie znoszą i cierpią niewinni ludzie poto tylko, by rządy mogły istnieć. Skoro tylko zrozumiałam zbrodnię klas wyższych, nie mogłam już żyć z rodzicami. W naszym domu, jak rok długi, nikt nigdy litościwego słowa nie słyszał; nie mówiło się o niczem, niczem, tylko o nikczemnych intrygach biurowych, o pensjach, o awansach i o nadskakiwaniu zwierzchnikom. Wzdrygałam się na samą myśl, że mogłabym wyjść kiedyś zamąż za człowieka, podobnego do mego ojca. Nie znaczy to, żeby była mowa o małżeństwie dla mnie. Zgoła się na to nie zanosiło. Ale czyż nie było dostateczną zbrodnią żyć za pieniądze rządu, podczas gdy połowa Rosji umierała z głodu? Ministerjum Finansów. Co za śmieszna ohyda! Jak gdyby zgłodniały, ciemny lud