Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 176.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pani de S. może być jeszcze dłuższy czas zajęta, a ja mam tylko zapytać o coś Piotra Iwanowicza, co się da załatwić, gdy go spotkam teraz na drodze. Doprawdy, muszę już iść. Byłam tu już dość długo i niepokoję się o matkę. Chciałabym wrócić do niej jak najprędzej. Proszę, niech mi pani pozwoli przejść.
„Dama do towarzystwa“ odwróciła nareszcie głowę.
— Nie przypuszczałam ani na chwilę, żeby pani naprawdę chciała się widzieć z panią de S. — rzekła z niespodziewaną przenikliwością. — Ani na chwilę. — Było coś poufnego i tajemniczego w jej głosie. Wyszła na taras, a panna Haldin za nią i obie poczęły zstępować razem z omszałych, kamiennych stopni. Na tej części drogi podjazdowej, którą było widać z frontu domu, nie było nikogo.
— Drzewa ich zasłaniają — wytłumaczyła pannie Haldin jej nowa znajoma, — ale zaraz ich pani zobaczy. — Nie wiem, kto jest ten młody człowiek, którego Piotr Iwanowicz tak sobie upodobał. Musi należeć do nas, gdyż nie przyjmowanoby go, skoro są tamci. Pani wie kogo mam na myśli, mówiąc o tamtych. Ale muszę powiedzieć, że nie jest wcale skłonnym do mistycyzmu. Jeszcze go dobrze nie wypośrodkowałam. Oczywiście, nigdy długo w salonie nie przebywam. Zawsze się dla mnie coś do roboty znajdzie, chociaż dom tutaj nie jest tak obszerny, jak willa na Rivierze. Ale mimo to jest dużo sposobności, abym się mogła stać użyteczną.
Z poza węgła obrośniętych bluszczem stajen ukazał się Piotr Iwanowicz i jego towarzysz. Szli bardzo wolno, rozmawiając z pewnem ożywieniem. Raz przystanęli na chwilę i widać było Piotra Iwanowicza gestykulującego, podczas gdy młodzieniec słuchał bez ruchu ze zwieszonemi wzdłuż ciała rękoma i lekko pochyloną głową. Miał