Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na sobie ciemnobronzowy garnitur i czarny kapelusz. Okrągłe oczki „damy do towarzystwa“ spoczęły na tych dwóch postaciach, które znów posuwały się zwolna ku domowi.
— Nadzwyczaj grzeczny młodzieniec — rzekła; — zobaczy pani, jak się ukłoni, i nie będzie w tem nic wyjątkowego. Kłania się tak samo, gdy mnie spotka samą w hallu.
Postąpiła parę kroków naprzód wraz z panną Haldin i tak się stało, jak przepowiadała. Młodzieniec zdjął kapelusz, ukłonił się i cofnął, zaś Piotr Iwanowicz zbliżył się szybko, wyciągając serdecznie grube, czarne ramiona, pochwycił obie ręce panny Haldin i potrząsał niemi, wpatrując się w nią przez ciemne okulary.
— To rozumiem! To rozumiem! — wykrzyknął dwukrotnie z uznaniem. — Jak widzę, dotrzymywano tu pani towarzystwa — spojrzał, marszcząc zlekka brwi, na „damę“, wciąż piastującą kota. — Wnoszę stąd, że Eleonora — pani de S— jest zajętą. Wiem, że spodziewała się kogoś dzisiaj. Więc dziennikarz przyszedł, co? Zajęta?
Za całą odpowiedź „dama do towarzystwa“ odwróciła głowę.
— To się bardzo niedobrze złożyło — bardzo niedobrze. Ogromnie mi przykro, że... — Zniżył nagle głos. — Ale, cóż to znaczy? Przecież pani nie odchodzi, Nataljo Wiktorówno? Znudziło się pani czekać?
— Bynajmniej — zaprzeczyła panna Haldin. — Tylko jestem tu już czas jakiś i muszę wracać do matki!
— Czas się pani dłużył, co? Niestety, nasza zacna przyjaciółka — tu Piotr Iwanowicz nagle przekrzywił głowę bokiem ku prawemu ramieniu i wyprostował ją równie szybko, — nasza zacna przyjaciółka nie ma daru skra-