Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 180.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

goś gościa, może nawet poufnego, który pośpieszył zabawić się w donosiciela. W każdym razie było to coś, co nasuwało przypuszczenie, że pani de S— wiedziała naprzód, co się stanie, ona zaś, jak sądzę, była dość mądrą, by nie czekać na śledztwo z powodu takiego obwinienia. Niektórzy z moich czytelników pamiętają może książeczkę jej pióra, mistyczną, deklamatorską, straszliwie bezładną bazgraninę, w której pani de S— niemal przyznaje się do owej świadomości, poprzedzającej wypadek, nadmienia, bardziej niż przejrzyście, o jej nadprzyrodzonem pochodzeniu i w zjadliwych napomknieniach daje wyraźnie do zrozumienia, że czyn ten nie był dziełem terrorystów lecz pałacowej intrygi. Gdy zauważyłem w rozmowie z żoną mego przyjaciela profesora, że życie pani de S—, jego nieurzędowa dyplomacja, intrygi, procesy, wpływy, niełaska, wygnanie, jego atmosfera skandalu, okultyzmu i szarlatanizmu, nadawało się bardziej dla ośmnastego wieku niż dla warunków naszych czasów — zgodziła się na to z uśmiechem, ale po chwili ciągnęła dalej z wyrazem zastanowienia:
— Szarlatanizmu? — tak; do pewnego stopnia. Jednakże, czasy się zmieniły. Są teraz siły, które nie istniały w ośmnastym wieku. Nie zdziwiłabym się, gdyby była bardziej niebezpieczną teraz, niżby w to Anglik chciał uwierzyć — chez nous.
To chez nous w tem zastosowaniu oznaczało Rosję w ogólności, rosyjską policję polityczną w szczególności. Celem tego odskoku od prostego biegu opowiadania panny Haldin (mojemi własnemi słowy) o jej bytności w Château Borel było przytoczenie tutaj tego dowodzenia przyjaznej mi żony profesora. Chciałem poprostu uczynić to, co mam teraz do powiedzenia o obecności pana Razumowa w Ge-