Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 182.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tego uczucia zmarły Wiktor Haldin ukazał mi się nie jak ponury spiskowiec, lecz jak czysty entuzjasta.
Nie chciałem go sądzić, ale sama ta okoliczność, że nie uciekł, okoliczność, która sprawiła tyle zmartwienia jego matce i siostrze, przemawiała na jego korzyść. Jednocześnie obawa, aby ta dziewczyna nie uległa wpływom rewolucyjnego feminizmu, panującego w Château Borel, czyniła mnie pohopniejszym do zaufania temu przyjacielowi zmarłego Wiktora Haldina. Powiecie, że był tylko nazwiskiem, niczem więcej. Właśnie! Nazwiskiem! Ale trzeba dodać — jedynem nazwiskiem; jedynem nazwiskiem, jakie się znalazło w listach, zamienionych pomiędzy bratem a siostrą. Młodzieniec zjawił się, spotkali się oko w oko, i na szczęście bez żadnego współudziału w tem pani de S. Co z tego wyniknie? Co ona mi powie teraz? zapytywałem siebie.
Było to rzeczą naturalną, że myśl moja zwróciła się w stronę tego młodzieńca, posiadacza jedynego nazwiska, wymienionego w tych marzycielskich rozmowach o przyszłości, jaką miała przynieść rewolucja. I myśl moja przybrała kształt pytania, jakie zadałem sam sobie, dlaczego ów młodzieniec nie odwiedził dotąd tych pań? Był już w Genewie kilka dni, zanim panna Haldin usłyszała o nim w mojej obecności od Piotra Iwanowicza. Żałowałem, że spotkali się w obecności tego ostatniego. Byłbym wolał, żeby się to odbyło gdzie indziej, poza jego uzbrojonemi w okulary oczyma. Ale przypuszczałem, że mając przed sobą tych dwoje, przedstawił ich sobie wzajemnie.
Przerwałem milczenie, zaczynając pytanie w tej kwestji!
— Przypuszczam, że Piotr Iwanowicz...
Panna Haldin puściła wodze oburzeniu. Piotr Iwano-