Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 186.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jącemi dokoła jego potężnych łyd, przybranych w jasno-szare spodnie. Wyznaję, że patrzyłem na tych dwoje młodych, jak na zdobycz „bohaterskiego zbiega“. Miałem poczucie, że mu się nie wymkną. Ale nie powiedziałem nic o tem pannie Haldin, ponieważ jednak wciąż zachowywała milczenie, przynagliłem ją trochę.
— Może przynajmniej podzieli się pani ze mną swojem wrażeniem?
Zwróciła ku mnie głowę, by spojrzeć na mnie, i odwróciła ją znowu.
— Wrażeniem? — powtórzyła zwolna, prawie marząco, poczem żywszym głosem:
— Wydał mi się człowiekiem, który wycierpiał więcej od własnych myśli, niż od złego losu.
— Od własnych myśli, mówi pani?
— I to jest rzeczą dosyć naturalną w Rosjaninie — podjęła. — W młodym Rosjaninie. Tylu z pomiędzy nich jest niezdolnych do czynu; a jednak nie mogą wytrzymać w bezczynności.
— I pani uważa go za człowieka tego rodzaju?
— Nie; nie wydaję o nim żadnego sądu. Jakżebym mogła tak prędko? Pytał mnie pan o wrażenie; więc dzielę się z panem mojem wrażeniem. Ja — ja — nie znam świata ani ludzi na nim. Byłam zawsze tak samotną. Jestem zbyt młodą, by dowierzać moim sądom.
— Powinna pani jednak dowierzać swemu instynktowi — poradziłem jej. — Większość kobiet rządzi się instynktem i nie popełnia gorszych omyłek niż mężczyźni. W tym wypadku posiada pani list brata ku pomocy.
Odetchnęła głęboko, jak gdyby westchnąwszy.
— „Nieskazitelne, wzniosłe, samotne egzystencje“ — przytoczyła, jakby sama dla siebie.