Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 189.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

go, męstwo, które powinno było przewodniczyć spotkaniu siostry Wiktora Haldina z jedynym znanym przyjacielem Wiktora Haldina. Przyjaciel ten stał i patrzył na nią bacznie, ale nic nie rzekł, a jej ten brak odczucia — jak mi wyznała — był bardzo przykry. Wszystko, co mogła wyksztusić, było:
— Pan jest panem Razumowem.
Ledwo dostrzegalny cień przemknął po jego czole. Po pewnej chwili skłonił się zlekka potakująco i czekał.
Na myśl, że ma przed sobą człowieka, którego jej brat tak wysoko cenił, człowieka, który znał jego wartość, rozmawiał z nim, rozumiał go, słuchał jego zwierzeń, może dodawał mu otuchy, usta jej poczęły drżeć, oczy napełniły się łzami, wyciągnęła rękę, postąpiła ku niemu porywczo i rzekła, z trudem hamując wzruszenie:
— Czy pan się nie domyśla, kto ja jestem?
On nie ujął wyciągniętej ręki. Cofnął się nawet o krok, i pannie Haldin wydało się, że był nieprzyjemnie dotknięty. Ale nie wzięła mu tego za złe, sobie przypisując winę. Zachowała się niestosownie, jak wrażliwa Francuzka. Tego rodzaju objawy nie musiały się podobać człowiekowi surowego, zamkniętego w sobie charakteru.
„Musiał być istotnie surowym lub może bardzo nieśmiałym względem kobiet, jeżeli nie odpowiedział bardziej po ludzku na serdeczność tego rodzaju dziewczęcia, jak Natalja Haldin“ pomyślałem sobie. Ale takie wzniosłe, samotne egzystencje (przypomniały mi się nagle te słowa) często czynią z młodzieńca dzikusa, a ze starca odludka.
— I cóż dalej? — spytałem zachęcająco.
Ale ona wciąż była niezadowolona z siebie.
— Dalej było coraz gorzej — rzekła z niezwykłem u niej zniechęceniem; — popełniłam wiele głupstw. Całe