Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 207.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

towaniu o północy i podał ją światu. Gdy mu to objaśniłem, mruknął pogardliwie:
— Mogło to być wszystko kłamstwem.
— Pan chyba może być najlepszym sędzią w tym względzie — rzekłem, nieco stropiony. — Co do mnie, wyznaję, że w gruncie wygląda to na prawdę.
— Jakże pan zdoła odróżnić prawdę od kłamstwa? — zagadnął z tym nowym, niewzruszonym spokojem.
— Nie wiem, jak się to dzieje w Rosji — zacząłem, coraz bardziej zbity z tropu jego zachowaniem się. Przerwał mi:
— W Rosji, jak wogóle wszędzie w dziennikach naprzykład. Kolor atramentu i kształt liter są te same.
— Zapewne; bywają jednak wskazówki, któremi można się powodować. Rodzaj dziennika, ogólne prawdopodobieństwo wiadomości, wzgląd na powody i tak dalej. I ja nie wierzę ślepo wszystkiemu, co piszą specjalni korespondenci, ale czemu ten właśnie zadawałby sobie trud gromadzenia fałszów w sprawie obojętnej dla świata?
— Otóż to — sarknął Razumow, — wszystko, co się u nas dzieje, jest obojętnem dla świata, prostą historyjką sensacyjną gwoli zabawienia czytelników gazet wyższej, pogardliwej Europy. Wstręt bierze, gdy się pomyśli o tem. Ale niech poczekają trochę.
Rzuciwszy tę pogróżkę Zachodniemu światu, umilkł. Nie zważając na jego gniewny wzrok, zwróciłem mu uwagę, że czy dziennikarz był źle czy dobrze poinformowany, przyjaciołom tych pań chodziło o skutek, jaki tych kilka drukowanych zdań wywołało; tylko o ten skutek. A on przecież musi się zaliczać do owych przyjaciół, choćby tylko przez pamięć zmarłego towarzysza i zaufanego współrewolucjonisty. Tu wydało mi się, że Razumow chce mi prze-