Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 226.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Na szerokiej platformie, gdzie kilka kępek trawy wyrastało z pomiędzy wypełzłego żwiru, drzwi frontowe stały otwarte naoścież. Razumow pomyślał, że musiano zauważyć jego przyjście, gdyż w obramowaniu tych drzwi Piotr Iwanowicz, bez zwykłego wysokiego kapelusza, zdawał się oczekiwać na gościa.
Ceremonjalny czarny frak, przypominający krojem surdut, i obnażona głowa podkreślały wątpliwe stanowisko największego feministy Europy w domu jego Egerji, pani de S. — Było w tem jakby połączenie etykietalności gościa ze swobodą domownika. Brodaty, czerwony na twarzy, osłonięty ciemno-błękitnemi okularami, przywołoł młodzieńca i odrazu ujął go poufale pod ramię.
Razumow powściągnął wszelką oznakę odrazy wysiłkiem, jaki ciągła konieczność ostrożności uczyniła prawie machinalnym. Ta sama konieczność rzuciła mu na twarz wyraz surowej, prawie fanatycznej nieprzystępności. „Bohaterski zbieg“, na którym sztywność tego nowego przybysza z Rosji rewolucyjnej czyniła, jak zawsze, wrażenie, przybrał pojednawczy, poufny ton. Pani de S.— spoczywała po źle przespanej nocy. Miewała często takie noce; on zaś, zostawiwszy kapelusz w sieni na górze, zeszedł nadół, by zaproponować „młodemu przyjacielowi“ przechadzkę i serdeczną pogawędkę po cienistych alejach parku za domem. Wypowiedziawszy to jednym tchem, wielki feminista spojrzał na nieruchomą, kamienną niemal twarz swego towarzysza i wykrzyknął mimowoli:
Nie honor, młodzieńcze, nadzwyczajny z ciebie człowiek!
— Zdaje mi się, że się mylisz, Piotrze Iwanowiczu. Gdybym był naprawdę nadzwyczajnym człowiekiem, nie byłbym tu w Szwajcarji i nie spacerowałbym z panem