Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 248.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyszedł jednak z Razumowem, zamykając drzwi za sobą. Sień przedłużała się na prawo i na lewo w długi nagi korytarz, tworząc rozpaczliwe, biało - złote perspektywy, bez kawałka dywanika. Światło nawet, wlewające się przez wielkie okno u samego końca korytarza, wyglądało jak zakurzone; i samotny kleks, sterczący na balustradzie z białego marmuru — jedwabny cylinder wielkiego feministy odcinał się nadzwyczajną czarnością i połyskiem na tej całej surowej bieli.
Piotr Iwanowicz przeprowadzał gościa, nie otwierając ust. Nawet gdy doszli do schodów, nie przerwał milczenia. Razumow zamierzał zejść nadół i wyjść z domu nie ukłoniwszy się nawet, lecz ta chęć opuściła go nagle. Przystanął na pierwszym stopniu i oparł się plecami o ścianę. Wdole ogromny hall ze swą posadzką z czarnych i białych tafelek wydawał się niedorzecznie wielkim i podobnym do jakiegoś publicznego wnętrza, gdzie potęga rezonansu czeka, aby ją wywołały kroki i głosy.
— Doprawdy — zaczął zcicha Razumow, jak gdyby lękając się zbudzić głośne echa tego pustego domu, — nie mam zgoła zamiarów zostać dyletanckim spirytystą.
Piotr Iwanowicz pokiwał zlekka głową z wielką powagą.
— Ani trawić czas na duchowych ekstazach lub rozmyślaniach nad ewangelją feminizmu — ciągnął dalej Razumow. — Przybyłem tu aby wziąć udział w działaniu, najszanowniejszy Piotrze Iwanowiczu! I nie szukałem tu, w tem wstrętnem mieście wolności, pisarza europejskiej sławy. Szukałem kogoś znacznie większego. Pociągała mnie sama idea przywódcy. Są w Rosji przymierający głodem młodzi ludzie, którzy tak wierzą w pana, iż można rzec, że tylko ta wiara utrzymuje ich przy życiu w ich nędzy.