Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 260.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Razumow chwycił ją za rękę. W pierwszej chwili chciała się wyrwać, ale potem stanęła cicho, nie patrząc na niego.
— Ale to może mi pani powiedzieć — szepnął jej do ucha, — dlaczego im tu w domu tak chodzi o to, żeby ją pozyskać?
Wyszarpnęła mu się, jak gdyby rozgniewana nagle.
— Alboż pan nie rozumie, że Piotr Iwanowicz musi kierować, rządzić, przewodzić. Nie potrafiłby żyć bez tego. Nigdy mu nadto uczniów... Nie może znieść, żeby mu się kto wymknął. A cóż dopiero kobieta! Powiada, że bez kobiet niczego dokonać nie można. Napisał to. On...
Mówiła z tak namiętnym wybuchem, że młodzieniec aż się zdumiał; gdy nagle urwała, odbiegła i znikła za węgłem stajen.


III

Razumow, zostawiony tak samemu sobie, skierował się ku bramie. Ale nie sądzonem mu było odejść stąd bez jednej jeszcze rozmowy.
Z poza domku odźwiernego ukazali się oczekiwani goście Piotra Iwanowicza, małe towarzystwo, złożone z dwóch mężczyzn i jednej kobiety. Spostrzegli także Razumowa natychmiast i przystanęli nagle, jakby dla naradzenia się. Ale w chwilę potem kobieta, usunąwszy się, dała znak ręką obu mężczyznom, którzy, zeszedłszy z drogi podjazdowej, podążyli przez zapuszczony trawnik, ona zaś pozostała na drodze, oczekując nadejścia Razumowa. Oboje poznali się wzajemnie. On zetknął się z nią w Zurychu, gdzie przerwał podróż, przybywszy tam z Drezna, i wciągu trzydniowego swego pobytu bardzo często się z nią widywał.