Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 277.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

znał szczególnej odrazy, gdy przeszło mu przez usta), szepnęła po chwili:
— Ma pan na myśli — Rosję?
Nie raczył nawet skinąć głową. Zdawała się być ułagodzoną, jej czarne oczy zaćmiły się mgłą, jak gdyby rozwijała w myśli tę przenośnię we wszystkich jej tkliwszych zastosowaniach. Lecz nagle ściągnęła brwi Mefistofelesowskie.
— Tak. Więc może niema się czemu dziwić. Tak. Od urodzenia zło spowija nas i obezwładnia, a potwory, gorsze od wampirów i szatanów, czuwają nad nami. Trzeba je zniszczyć i wytępić docna. W obliczu tego zadania wszystko inne jest bez znaczenia, jeżeli tylko mężczyźni i kobiety mają w sobie dosyć stanowczości. Do takiego przekonania doszłam wkońcu. Główna rzecz w tem, żebyśmy się nie spierali pomiędzy sobą o drobnostki. Pamiętaj o tem, Razumowie.
Razumow nie słuchał. Stracił nawet poczucie, że go pilnują, ogarnięty jakimś ociężałym spokojem. Rozdrażnienie, pogarda, obawa stępiały wreszcie w męce tych wszystkich godzin. Wydało mu się, że już zatracił je na zawsze.
— Potrafię sprostać im wszystkim — pomyślał z przekonaniem, zbyt stanowczem, żeby mogło go cieszyć. Rewolucjonistka przestała mówić; nie patrzył na nią; na drodze nie było nikogo. Zapomniał prawie, że nie był sam. Lecz wnet usłyszał jej głos urywany, trzeźwy, a jednak zdradzający wahanie, które było przyczyną jej przedłużonego milczenia:
— Słuchajcie, Razumowie — —
Razumow, stojący z odwróconą twarzą, skrzywił się jak człowiek, który usłyszał fałszywą nutę.