Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 293.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

doświadczeniu Zofji Antonowny! Jakoż natychmiast jej czarne oczy zwróciły się na Razumowa, a umysł próbował sięgnąć do jądra owego wybuchu. Musiał on mieć jakąś przyczynę. Nikt się nie rodzi działaczem rewolucyjnym. Zmiana przychodzi jak wstrząśnienie, z mocą nagłego powołania, przynosząc ze sobą dręczące wątpliwości, gwałtowne wybuchy, niepewny stan duszy, aż wszystko ułoży się i ukoi w namiętnej bezwzględności przekonania. Zofja Antonowna widywała, a często odgadywała wewnętrzny kryzys, jaki przechodziło mnóstwo młodych mężczyzn i młodych kobiet, Ten młodzieniec wyglądał na posępnego egotystę. A przytem był to specjalny — jedyny okaz. Nie spotkała się nigdy z indywidualnością, któraby ją tak zaciekawiała i dziwiła.
— Trzeba panować nad sobą, Razumowie, kochany przyjacielu. Jeżeli tak dalej pójdzie, zwarjuje pan. Gniewasz się pan na każdego, na siebie jest pan rozgoryczony, ciągle coś wynajdujesz, żeby siebie zadręczać.
— To nie do zniesienia — wybuchnął Razumow urywanym głosem. — Musi pani przyznać, że nie mogę się łudzić co do zachowania... jest ono niejasne... a raczej... aż nadto jasne.
Uczynił rozpaczliwy gest. Nie odwagi mu brakło, lecz poprostu dławił się tą całą atmosferą fałszu, w której sądzone mu było obracać się bez nadziei zaczerpnięcia odrobiny bodaj świeżego powietrza.
— Szklanka zimnej wody przydałaby się panu, ot co — Zofja Antonowna spojrzała na dom i wstrząsnęła głową, a potem na niczem niezmącony spokój jeziora. Z lekkiem, wpółżartobliwem wzruszeniem ramion poradziła to lekarstwo w obliczu takiej jego obfitości.
— Toż pan sam, drogi przyjacielu, rzucasz się na coś,