Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 295.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— O! bynajmniej. Listy nasze nie tak łatwo wpadają w ręce policji, jak sobie wyobrażasz. Ten, o którym mowa, wyszedł z Petersburga, dopiero gdy lody puściły. Zabrał go pierwszy angielski parowiec, który odpłynął Newą tej wiosny. Mamy na nim palacza... jednego z naszych oczywiście. List doszedł mnie z Hull...
Umilkła, jakby zdumiona wyrazem ponurego skupienia w spojrzeniu Razumowa, lecz wnet ciągnęła dalej, znacznie prędzej:
— Mamy tam także naszych, którzy... ale mniejsza z tem. Autor listu opisuje mi pewien wypadek, mogący mieć, według niego, związek z zaaresztowaniem Haldina. Miałam ci właśnie powiedzieć o tem, gdy tamci dwaj nadeszli.
— To był także wypadek — mruknął Razumow — bardzo przyjemny — dla mnie.
— Ach! zostaw pan — zawołała Zofja Antonowna — Kto zważa na szczekanie Nikity. To człowiek bez żółci. Słuchaj lepiej, co ci powiem. Może będziesz mógł rzucić na to jakie światło. Był w Petersburgu rodzaj miejskiego chłopa, trudniącego się wynajmem koni... Przybył do stolicy, by pracować jako woźnica u kogoś ze swoich krewnych, a skończył na tem, że sam został właścicielem jednego, czy paru powozów.
Mogła sobie oszczędzić lekkiego trudu rzucenia mu giestem rozkazu: „Poczekaj“, bo Razumow nie myślał się odezwać; nie byłby jej przerwał teraz, gdyby nawet chodziło o jego życie. Tylko muskuły twarzy ściągnęły mu się mimowolnie; ale był to ruch powierzchowny; w głębi zaś zachował to samo ponure skupienie jak przedtem.
— Nie był on pospolitym typem w swojej sferze — ciągnęła dalej. — Mieszkańcy domu — mój korespondent