Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 312.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zdarzyło się, że jeden z jego przyjaciół zawiązał stosunki z pewnem pismem londyńskiem, o bardzo postępowym kierunku.
— Musimy kształcić, kształcić wszystkich — rozwijać wielką ideję bezwzględnej swobody i sprawiedliwości rewolucyjnej.
Razumow mruknął kwaśno, że nawet nie zna angielskiego języka.
— Pisz pan po rosyjsku. Damy to do przetłumaczenia. O to niema kłopotu. Ot, nie szukając daleko, mamy pannę Haldin. Moje córki odwiedzają ją czasem. — Skinął głową znacząco. — Ona nic nie ma do roboty; nic nigdy nie robiła. Wywiąże się z tego dobrze z małą pomocą. Tylko pan pisz. Musisz pisać. Wiesz. Więc jak na teraz — do widzenia.
Skinął ręką i odszedł. Rozumow oparł się o niski mur, popatrzył za nim, splunął gwałtownie i zawrócił w swoją stronę, mruknąwszy gniewnie:
— Przeklęty żyd.
Dlaczego tak go nazwał, nie wiedział. Juljusz Laspara mógł być również dobrze Transylwańczykiem, Turkiem, Hiszpanem, lub obywatelem którego z miast Hanzeatyckich. Powieść ta nie jest historją Zachodu, więc wykrzyknikowi temu musi towarzyszyć objaśnienie, że był on poprostu wyrazem pogardy i nienawiści, najlepiej przystosowanym do uczuć, rozsadzających w owej chwili piersi Razumowa. Zionął cały wściekłością, jak gdyby go spotkała jakaś osobista zniewaga. Szedł naoślep, instynktownie trzymając się wybrzeża, przez ładny, nudny ogród, w którym nudni ludzie siedzieli na krzesłach pod drzewami, aż gdy złość opuściła go, spostrzegł, że znajduje się na środku długiego, szerokiego mostu. Zwolnił odrazu kroku. Na prawo, za maleńkiemi