Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 313.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przystaniami zobaczył zielone wzgórza okalające Petit Lac w całej cudnej banalności krajobrazu, malowanego na tekturze, z daleką perspektywą wody nieruchomej i błyszczącej, jak płachta blachy.
Odwrócił głowę od tego widoku, stworzonego dla turystów, i szedł dalej z oczyma utkwionemi w ziemię. Parę osób musiało mu zejść z drogi, a potem odwróciło się, patrząc ze zdumieniem na jego głęboką zadumę. Nalegania wywrotowego dziennikarza dziwnie mu w mózgu utkwiły. Pisać. Musi pisać! On! Pisać! Olśniło go nagłe światło. Pisać, to było właśnie to, co postanowił uczynić tego dnia. Postanowił nieodwołalnie, a potem zapomniał. Ta niepoprawna skłonność do wymykania się z narzuconych mu obowiązków położenia przedstawiała poważne niebezpieczeństwo. Gotów był pogardzać sobą za to. Co to było? Lekkomyślność czy głęboko zakorzeniona słabość? A może jakiś lęk bezwiedny?
— Czyżbym się cofał? To niemożliwe. To być nie może. Cofać się teraz byłoby gorzej, niż popełnić samobójstwo duchowe; byłoby czemś w rodzaju moralnej zagłady — myślał. — Czy podobna, abym miał konwencjonalne sumienie?
Odrzucił tę hypotezę z pogardą i, przystanąwszy na brzegu chodnika, chciał przejść na drugą stronę i dalej iść szeroką ulicą naprost mostu, nie dla żadnej innej przyczyny, tylko dlatego, że ją miał przed sobą. Ale w tej samej chwili nadjechało parę powozów i jakaś wolno wlokąca się fura, i Razumow nagle skręcił na lewo i szedł znów wzdłuż wybrzeża, ale tym razem oddalając się wciąż od jeziora.
— Może to wypływa ze stanu mego zdrowia — pomyślał, podając w wątpliwość swój stan fizyczny, co było u niego rzeczą bardzo niezwykłą, bo wyjąwszy paru niedomagań w dzieciństwie, nigdy dotąd nie chorował. Ale