Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 314.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i w tem także tkwiło niebezpieczeństwo. Z drugiej strony jednak mogło się zdawać, że jest przedmiotem jakiejś osobliwej opieki.
„Gdybym wierzył w Opatrzność“ — rzekł do siebie z jakąś posępną żartobliwością, „widziałbym w tem działanie Jej ironicznega palca. Żeby taki Juljusz Laspara zaszedł mi drogę, jakby umyślnie, aby mi przypomnieć, że... Pisz pan — powiedział. — Powinieneś pisać! — Wiem o tem, że powinienem... I będę pisał, niema obawy. Poto wszak tu jestem. A w przyszłości będę miał o czem pisać“.
Podniecał się tem myślowem monologowaniem. Ale konieczność pisania wywoływała konieczność jakiegoś spokojnego miejsca, odosobnienia, więc oczywiście powrotu do domu, co znowu napełniało go nieokreślonym lękiem, jak gdyby niewiadome niebezpieczeństwo czyhało na niego wśród tych wstrętnych czterech ścian.
— „A gdyby tak któremu z tych rewolucjonistów“ zapytał sam siebie „przyszła ochota odwiedzić mnie, podczas gdy będę pisał?“ i samo przypuszczenie takiej przerwy przejęło go dreszczem. Wprawdzie mógł się zamknąć na klucz, lub poprosić sklepikarza zdołu (który sam był jakimś zbiegiem politycznym), żeby powiedział, jeśli kto zapyta o niego, że go niema w domu. Ale tego rodzaju ostrożności nie mogły mu wyjść na dobre. Musi prowadzić życie nie dające najlżejszego powodu do podejrzeń lub nawet zaciekawienia z powodu choćby tak błahego, jak zwłoka w otwarciu drzwi na klucz zamkniętych.
„Chciałbym być gdzieś w polu, o całe mile zdala od każdego zamieszkanego miejsca“ pomyślał.
Bezwiednie skręcił jeszcze raz na lewo i teraz uświadomił sobie, że jest znów na jakimś moście. Ten był znacznie węższy niż tamten i tworzył rodzaj załamania pod ką-