Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 329.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

„Chociaż z tego właśnie“ pomyślał „nie można niczego wydobyć! bo to skończony warjat. Żyje w czerwonym transie demokratycznym. A! Chcesz sobie utorować drogę do powszechnego szczęścia, mój chłopcze! Dam ja ci powszechne szczęście, ty głupi, zahypnotyzowany durniu, ty! A jakże to będzie z mojem własnem szczęściem, co? Czy nie mam do niego prawa, dlatego, że umiem myśleć samodzielnie?“
I znowu, ale już z inną intonacją duchową, Razumow powiedział sobie. „Jestem młody. Wszystko przeżyć można“.
W owej chwili przechodził zwolna pokój, zamierzając usiąść na sofie i zebrać myśli. Ale w tej samej chwili uczuł, że opuszcza go wszystko: nadzieja, odwaga, wiara w siebie i w ludzi. W sercu uczyniło mu się pusto. Nanic się nie zdało walczyć. Spokój, praca, samotność, swobodne stosunki z ludźmi, wszystko to było dlań niedostępne. Wszystko zniknęło. Życie jego było wielką, chłodną pustką, czemś nakształt olbrzymiej płaszczyzny całej Rosji, zniwelowanej zaspami śniegu i pogrążającej się stopniowo w mrok mgły.
Usiadł z szumem w głowie, zamknął oczy i pozostał tak, siedząc wyprostowany na sofie, spędzając bezsennie resztę nocy, aż do chwili, gdy dziewczyna, przynosząca mu samowar, zaczęła dudnić pięścią w drzwi i wołać:
— Proszę pana, Cyrylu Sidorowiczu! Już pora wstawać.
Wówczas, blady jak trup, posłuszny straszliwemu wezwaniu rzeczywistości, Razumow otworzył oczy i wstał.

........................

Nikt się chyba nie zdziwi, usłyszawszy, że gdy wezwanie przyszło, Razumow udał się do radcy Mikulina. Przy-