Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 347.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i nie zdejmowała kapelusza i żakietu. Miała silne rumieńce na policzkach i coś stanowczego w głosie, gdy zagadnęła mnie, czy wiem, gdzie Razumow mieszka?
Gdzie mieszka Razumow? Razumow? O tej porze — tak koniecznie? Rozłożyłem ramiona na znak zupełnej nieświadomości. Nie miałem najmniejszego pojęcia gdzie mieszkał. Gdybym był mógł przewidzieć to zapytanie nie dalej niż przed trzema godzinami, byłbym go zapytał na chodniku przed nowym gmachem pocztowym i prawdopodobnie byłby mi powiedział, ale również bardzo prawdopodobnie byłby mnie odprawił z kwitkiem. A gdy przypomniałem sobie ten nadzwyczajny, jakby zahypnotyzowany wyraz jego twarzy, nasunęło mi się na myśl trzecie prawdopodobieństwo, mianowicie, że mógł był dostać ataku nerwowego, gdyby go tak nagle zagadnięto. Nie powiedziałem nic z tego pannie Haldin; nie napomknąłem nawet, że go spotkałem niedawno. Wrażenie, jakie na mnie sprawił, było tak nieprzyjemne, że sam rad byłem zapomnieć o niem.
— Nie wiem nawet, gdzieby się można dowiedzieć — szepnąłem bezradnie.
Byłbym jej z całej duszy dopomógł i sprowadziłbym bez wahania kogoby chciała, starego czy młodego, tak bardzo ufałem jej rozsądkowi.
— Skąd pani przyszło na myśl mnie o to zapytać? — powiedziałem.
— To nietylko o to mi chodziło — rzekła cichym głosem. Wyglądała jak ktoś mający niemiłe zadanie do spełnienia.
— Czy to ma znaczyć, że pani musi dziś jeszcze porozumieć się z panem Razumowem?
Natalja Haldin skinęła głową twierdząco, poczem, spojrzawszy na drzwi saloniku, rzekła po francusku: