Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 393.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Uwaga całego towarzystwa skupiła się na nowoprzybyłym, który, ociekający wodą, śmiertelnie blady, stał wciąż przy ścianie, opierając się o nią plecami. Odsunął łagodnie Lasparę na bok, jak gdyby chciał, żeby każdy mógł go widzieć od stóp do głowy. Tymczasem rozmowy ucichły nawet w najdalszym pokoju. W otwartych drzwiach, nawprost Razumowa tłoczyli się mężczyźni i kobiety, wyciągając szyje, jakby w oczekiwaniu czegoś nadzwyczajnego.
Skrzekliwy, wyzywający głos dał się słyszeć z pomiędzy tej grupy:
— Znam to śmiesznie zarozumiałe indywiduum.
— Jakie indywiduum? — zapytał Razumow, podnosząc schyloną głowę i patrząc prosto w te wszystkie utkwione w niego oczy. — Jeżeli to mam być ja...
Urwał, szukając słów do swego wyznania i znalazł je nagle, te a nie inne, jakby podyktowane przez moc przeznaczenia, jaka rządziła od owego pamiętnego wieczora jego życiem.
— Przyszedłem tu — zaczął czystym głosem, — by powiedzieć coś, co się odnosi do pewnego indywiduum, zwanego Ziemaniczem. Zofja Antonowna powiadomiła mnie, że opublikuje pewien list z Petersburga...
— Zofja Antonowna była tu wczesnym wieczorem — rzekł Laspara, — wszystko w porządku. Każdy z obecnych słyszał..
— Bardzo dobrze — przerwał Razumow z odcieniem niecierpliwości, bo serce mu biło mocno. Poczem, poanowawszy głos, mówił dalej dobitnie, z lekką nawet ironją:
— W poczuciu sprawiedliwości względem tego skrzywdzonego chłopa Ziemianicza oświadczam teraz uroczyście, że wnioski tego listu spotwarzają człowieka z ludu — jasną