Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 395.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

go na sztuki, lecz cofnięto się wnet, nie dotknąwszy go, tylko gwar powstał jeszcze większy. Było w tem coś oszałamiającego. Razumowowi głowa pękała z bólu. W gwarze tym rozróżnił powtórzone kilkakrotnie nazwisko Piotra Iwanowicza, wyraz „sąd“ i zdanie: „Ależ on się przyznaje dobrowolnie“. Po pewnej chwili jakiś młodzieniec, młodszy od niego, zbliżył się doń z pałającemi oczyma.
— Jestem zmuszony prosić pana — rzekł ze zjadliwą grzecznością, — byś raczył nie ruszać się z miejsca, dopóki ci nie powiedzą, co masz uczynić.
Razumow wzruszył ramionami.
— Przyszedłem tu dobrowolnie.
— Być może. Ale nie odejdziesz, dopóki ci nie pozwolą — odparł tamten.
Skinął ręką, wołając:
— Ludwiko! Ludwiko! pójdź tu, proszę — i na te słowa jedna z Lasparówien (obie wpatrywały się w Razumowa z poza samowara) zbliżyła się, wlokąc za sobą zmiętoszony tren brudnych falban i ciągnąc krzesło, którem zastawiła drzwi i, siadłszy na niem, założyła nogę na nogę. Młodzieniec podziękował jej z wylaniem i wmieszał się w gromadkę, rozprawiając pocichu z wielkiem ożywieniem. Razumow na chwilę utonął w myślach.
Skrzekliwy głos wrzasnął:
— Czyś się przyznał, czy nie przyznał, jesteś szpiegiem policyjnym.
Rewolucjonista Nikita przecisnął się przez tłum i stanął przed Razumowem ze swym opasłym brzuchem, szeroką, bladą twarzą, byczym karkiem i olbrzymiemi rękoma. Razumow popatrzył na słynnego mordercę żandarmów z milczącem obrzydzeniem.
— A ty, kim jesteś? — rzekł bardzo cicho, poczem zamknął oczy i oparł głowę o ścianę.